Nie pamiętasz. Produktom nadawano określony czas życia przez spryskanie
odpowiednią substancją, która po tym czasie powodowała rozpad w proch.
Zaczyna się od jazdy bohatera samochodem 'na granicy czasu używalności'.
Jedzie wolno, bo w końcu samochód mu się rozpada, a on ląduje tyłkiem na
drodze. A kończy się milknącym światem, po tym jak jakieś trzęsienie ziemi
niszczy największe na świecie zbiorniki z tymi cudownymi 'rozpadotwórczymi'
substancjami...
No, pamiętam! Radio mu za to zostało, co je dokupił osobno. A te
substancje to, zdaje się, „destructozole” się nazywały.
--
Grzexs
|