To zapytam z drugiej stony - wiem że to NTG, ale skoro już się taki
wątek pojawił...
Tak mnie ostatnio to zastanawiało, jak miałem jednemu dzieciakowi
zainstalować antywirusa na komputerze.
Czy świadomy, średnio zaawansowany user potrzebuje antywirusa na stałe
do poruszania się w internecie?
Pytam na serio - jakie są teraz zagrożenia i jak łatwo coś złapać?
Wiem o istnieniu wirusów, rootkitów, trojanów, "podrabianych" stronach
itp. Jednak co trzeba zrobić, żeby coś złapać? I gdzie?
Ja rozumiem, że uruchomienie zainfekowanego pliku, instalacja trefnego
softu, kliknięcie TAK na jakiejś stronie - to są warunki zainfekowania
komputera. Tak jak udostępnianie ważnych danych na niezaszyfrowanych
stronach.
A jak ktoś nie wykona żadnej z tych rzeczy, to jak ma coś złapać?
No dobra ktoś może się jeszcze włamać do naszego komputera, ale to już
nie sprawa antywirusa, i sam nie wiem jak bardzo user musi tym "pomóc"
swoim działaniem
Zawsze, jak coś "łapałem" byłem świadomy, że uruchamiam potencjalnie
niebezpieczny plik, albo wchodzę na stronę np. z crakami. Coś tam
niegroźnego parę razy się znalazło w cache przeglądarki i tyle.
Czy zatem nadal jest tak, że stopień ochrony jest związany z tym kto i
jak używa komputera? Inaczej dla dziecka, inaczej dla dorosłego usera,
który ogranicza się do poruszania po najpopularniejszych stronach,
inaczej dla nazwijmy to zaawansowanego?
Oczywiście mam antywirusa - przez większość czasu wyłączonego - oraz
MalwarbytesAnti-malware i skanuję sciągane pliki oraz cały system co
pewien czas. Do tego nieraz odpalam podejrzane pliki w sandboxie.
|