Autor: Jacek Osiecki (joshua2_at_ciapek.uci.agh.edu.pl)
Data: Fri 17 Oct 1997 - 13:23:35 MET DST
On Fri, 17 Oct 1997 09:17:17 GMT, Jaroslaw Zabiello <zbiru_at_silesia.pik-net.pl> wrote:
>On 16 Oct 1997 21:04:32, joshua2_at_linux.uci.agh.edu.pl (Jacek Osiecki) wrote:
>>Ale przede wszystkim chodzi mi o fakt, że w Macintoshu nie można tego
>>sprawdzania wyłączyć
>I bardzo dobrze.
A ja nie lubie, jak komputer jest "madrzejszy" ode mnie... windoza tez
probuje byc madrzejsza...
>>- w końcu, jak kopiuję np. 30 dyskietek a mam mało
>>czasu, to wolę ew. następnego dnia skopiować ponownie te 2-3 padnięte...
>No to sie roznimy. Zwykle po przewaleniu jakiegos kloca na floppies
>wywalam go z HD. Wole pewnosc zapisu niz ciagle bieganie z
>dyskietkami.
Jak wczesniej pisalem - wystarczy sciagnac przez modem brakujace
fragmenty...
>>RAR jest pod Linuxa - wprawdzie binarka,
>Nie kazdy jest takim maniakiem aby w domu instalowac sobie Unixa.
Nie kazdy ma nerwy i opanowanie, zeby wytrzymac z windoze...
>>ale w końcu unrar jest dostępny w wersji źródłowej...
>Dzieki bardzo, nie mam czasu na bawienie sie w programiste.
czy napisanie "make" jest az tak trudne?
>BTW, lepszy od RAR'a Zip'a, ARJ i innych "gadow" jest nastepca ARJ o
>nazwie JAR - duzo szybszy, ma wiekszy wsp. kompresji i rozpoznaje
>dlugie nazwy plikow. Szkoda, ze istnieje tylko na PC i ze nie ma
Czy jest rowniez pod linuxa?
>>Typowe bałaganiarstwo windozy - windoza sama nie wie, co robi, i wrzuca np.
>>kilka razy ten sam wpis do registry... A potem nawet tego ręcznie nie można
>>poprawić bez pomocy regedit-a, bo oczywiście rejestr jest binarny...
>Tu nawet nie chodzi o bledy podwojnych zapisow ale o sam fakt
>zasmiecania dysku roznymi DLL'ami. Czy te barany, ktore stosuja tyle
A mi chodzi o to, ze mimo iz program zapisal, jakie DLL-e wrzucil na dysk,
to potem o odinstalowaniu niektorych "zapomina"...
>DLL nie potrafia wkompilowac sobie odpowiednie biblioteki w kod
>wynikowy? Zapewnilo by to troche wiekszy plik wynikowy (co przy
>ciaglym spadku cen pamieci i dyskow ma raczej male znaczenie) i
>ogromna przejrzystosc - mniej plikow, ktore potem trudno usunac. Z
Taka juz filozofia windozy...
>potem przy deinstalacji, zwykle albo zostaja jakies smieci albo z
>rozpedu zostanie usuniety jakis DLL. i potem nie wiadomo, co sie sypie
Dokladnie - dobry pomysl (instalacja/deinstalacja) i gowniane wykonanie...
Dobre wykonanie mozna obejrzec w Debianie/Redhacie.
>To, co mnie przeraza, to fakt, ze Apple zachecajaco cos wspominal o
>stosowaniu techniki wspoldzielonych bibliotek. Ma to niby zapewniac
>mniejszy kod, lecz w praktyce hardware tanieje, i jest to mala korzysc
>w stos. do balaganu jaki potem panuje na dysku.
Wspoldzielone biblioteki sa dobre - program po ich dolinkowaniu statycznym
stalby sie dosc kobylasty... Mogloby to miec pewne zalety - np. na linuxie
bierzesz plik "netscape", kopiujesz na inny sprzet i uruchamiasz...
Problem jest w balaganiarstwie windozy, nie w idei bibliotek dzielonych...
>>A nie wiem, na jakim... chyba LC II czy jakoś tak...
>A z jakim blaszakiem chciales go porownywac? Wspomne tylko, ze LCII to
>szybkosc porownywalna z 386SX 16 MHz. Teraz jasniej?
Jasniej - przepraszam wiec macintoshe... Jak niedawno (jakis rok temu)
mialem sposobnosc pracowac na PowerMac-u, to mi sie podobalo...
>>Jest tylko jedna sprawa: używam KDE :)
>?
KDE, taki Window Manager pod Linuxa - wirtualne desktopy (niedostepne w
jakichkolwiek windoze), obiektowosc, kosz itp...
Pozdrawiam,
-- /---------------------------------------------------------------------------\ | Jacek Osiecki, ul. K.Jagiellonczyka 12, 31-704 Krakow 60 tel. (012)6455787| |joshua_at_student.uci.agh.edu.pl http://linux.uci.agh.edu.pl/~joshua2/ | \---------------------------------------------------------------------------/
To archiwum zostało wygenerowane przez hypermail 2.1.7 : Tue 18 May 2004 - 16:28:00 MET DST