Autor: sc_at_iarrisc.iar.wat.waw.pl
Data: Fri 13 Sep 1996 - 21:17:59 MET DST
On 13 Sep 96 at 15:51, Gregorio Kus wrote:
[...]
> pewnie bym nie odmowil. Juz kiedys zartowalem na ten temat,
> piszac ze tak naprawde to w95 jest cudowny a Bill G. genialny
> a moja nienawisc do produktow M$ bierze sie wylacznie stad ze
> wilus nigdy mi nie zaproponowal pracy. Tyle ze zostalbym tam
> wylacznie na okres zaledwie wystarczajacy na to by sie odrobine
> odbic finansowo i zalozyc wlasna firme.
>
> Grego
>
> P.S. Choc pewnie i tak bym sie musial do konca zycia wstydzic
> jak panienka ktora wyjezdza do innego kraju by pod latarnia
> zarobic na posag, a potem wraca i rznie dziewice.
>
> Nie brakuje takich polek w Rzymie.
> Czy roznilbym sie od nich?
Poza tym ktoś wczesniej napisał, że prostytucja intelektualna ma
granice (pewnie nie czytał Miłosza). I tym sposobem ustalono czym jest
praca w M$. O, rany...
Nie, ja wiem, że to nadinterpretacja, ale zobaczycie jak niektórzy
zareagują! Znowu się zacznie...
A właśnie, Grago, zawsze mógłbyś się tłumaczyć że chciałeś ich
(M$) naprawić od środka, albo jaki to był z Ciebie Wallenrod. Skąd ja
to znam...
Pozdrowienia, Adam
P.S.
Shaw czy Wilde jest bohaterem takiej anegdoty (rzecz dzieje sie w
najlepszym towarzystwie):
on (z przejęciem): - Za jedną noc z panią oddałbym wszystkie skarby
świata...
ona (filuternie): - Oto cena warta zastanowienia...
on: - A przespałaby się pani ze mną za dwie gwinee?
ona: - Czy ma mnie pan za dziwkę?
on: - To już ustalilismy, pozostaje tylko kwestia ceny...
To archiwum zostało wygenerowane przez hypermail 2.1.7 : Tue 18 May 2004 - 12:53:56 MET DST