Ciekawy fragment artykułu o pracy czeskiego chemika, ktory wynalazl m.in.
miekkie soczewki kontaktowe:
"Rozpowszechnione dziś miękkie soczewki kontaktowe stworzył Czech Otto
Wichterle (1913-98). W 1936 r. doktoryzował się z chemii na praskiej
politechnice, potem rozpoczął studia medyczne, które przerwała wojna.
Znalazł wówczas pracę w fabryce Baty w Zlinie. Była dla mnie wspaniałą
szkołą, bo prowadziła instytuty badawcze. Chemiczny zatrudniał 400 osób.
Zapytałem szefa, co mam robić. "Co przyjdzie ci do głowy. A jak okaże się,
że znalazłeś coś ciekawego, daj znać" - wspominał. Wichterlemu i jego
zespołowi udało się opracować czeski odpowiednik nylonu, z którego
produkowano później pierwsze pończochy bezszwowe.
Po wojnie wrócił do praskiego Instytutu Eksperymentalnej Chemii
Organicznej, w którym w wieku 36 lat został profesorem. Od 1952 r. badał
żele hydrofilowe zwiększające objętość pod wpływem wody, a już rok później
zgłosił pierwszy wniosek patentowy. Niestety, jego karierę przerwała
polityka - ponieważ nie wstąpił do partii komunistycznej, w 1958 r. jako
element podejrzany został zwolniony.
Pracę znalazł w Instytucie Chemii Makrocząsteczkowej Czechosłowackiej
Akademii Nauk, gdzie nadal zajmował się żelami hydrofilnymi i wspólnie z
Drahoslavem Limem stworzył żel polimerowy, hydrożel, zwany w skrócie hema.
W Boże Narodzenie 1961 r. we własnej kuchni zrobił z niego pierwsze
miękkie soczewki kontaktowe, wykorzystując do tego aparaturę wykonaną z
dziecięcego zestawu modelarskiego napędzaną przez dynamo z roweru
syna. Popołudniu 24 grudnia uruchomiłem aparaturę. Powstały cztery
pierwsze
soczewki. Przez cały wieczór i noc moczyłem je w wodzie z solą, a
następnego dnia rano pojechałem do kliniki okulistycznej i asystowałem
przy nakładaniu ich pacjentom. Od razu pomyślałem o wniosku patentowym.
Rozbudowałem też aparaturę. Dynamo z roweru nie wystarczało, musiałem
wymontować silnik z mojego gramofonu - wspominał Wichterle. W ciągu
czterech miesięcy wspólnie z żoną wyprodukowali ok. 5 tys. soczewek.
W lipcu 1962 r. pojechał do Londynu do słynnego okulisty Harolda Ridleya
(jako pierwszy w 1949 r. wszczepił do oka pacjenta sztuczną soczewkę).
Przyjął mnie chłodno, chyba myślał, że jestem przedstawicielem handlowym.
Powiedziałem mu, że noszę soczewki kontaktowe nowego typu. Ridley
popatrzył mi w oczy i nie uwierzył. Więc wyjąłem jedną soczewkę i
pokazałem mu ją. Wtedy złapał mnie za ramię i zaciągnął do sąsiedniej
sali, w której okuliści zakładali pacjentom twarde soczewki. Oni także nie
mogli uwierzyć, że mam coś na oczach.
Jeszcze w latach 60. rząd Czechosłowacji sprzedał prawa do jego soczewek
za ok. 330 tys. dol. amerykańskiemu przedsiębiorcy, który po roku
odsprzedał je za milion firmie Bausch & Lomb. W 1971 r. wprowadziła ona na
amerykański rynek hydrożelowe soczewki kontaktowe, a kurs jej akcji z dnia
na dzień wzrósł trzykrotnie. Otto Wichterle nie dostał za to ani korony."
Caly artykul:
http://wyborcza.pl/alehistoria/1,149390,19191519,szkielko-i-oko-historia-przedmiotu.html
Swoja droga czy dzisiaj ktorykolwiek szef instytutu badawczego daje wolna
reke w tematyce badan do tego stopnia jak to mialo miejsce tu:
"Zapytałem szefa, co mam robić. "Co przyjdzie ci do głowy. A jak okaże
się, że znalazłeś coś ciekawego, daj znać"."
Wydaje sie, ze wiele potencjalnych wynalazkow nie mialo miejsca lub
pojawily sie z opoznieniem na skutek braku takiej swobody dzialania wsrod
mlodych naukowcow-pasjonatow, ktorzy chcieliby badac wlasne, oryginalne
pomysly, ale z reguly musza kontynuowac dzialalnosc poprzednikow lub
prowadzic badania nad tym co szef im zleci.
|