Lista chemfan@man.lodz.pl
[Lista archiwów] [Inne Listy]

Szpinakowe sledztwo - mit na micie.

To: Chemia popularnonaukowa <chemfan@man.lodz.pl>
Subject: Szpinakowe sledztwo - mit na micie.
From: ll <listowner.listy@gmail.com>
Date: Sat, 10 May 2014 04:50:04 +0100
Szpinakowe sledztwo - mit na micie i mitem pogania:

http://naukowy.blog.polityka.pl/2012/01/23/szpinakowe-sledztwo/
http://www.bestthinking.com/articles/science/chemistry/biochemistry/the-spinach-popeye-iron-decimal-error-myth-is-finally-busted
http://www.internetjournalofcriminology.com/Sutton_Spinach_Iron_and_Popeye_March_2010.pdf
http://goodcomics.comicbookresources.com/wp-content/uploads/2011/07/vitimana.jpg


BTW, czyjs komentarz pod artykulem (ktos przedstawial kare jako
nagrode, swoja droga istnieje duze ryzyko, ze tran bedzie zawieral
znaczne ilosci organicznych zwiazkow rteci, wiec podajac go dzieciom
nie pomoze sie im a zaszkodzi):

" zza kałuży
26 stycznia o godz. 20:15

Można karmić dzieci korzystając z autorytetu nauki. Można korzystając
z usmiechu babci albo surowego zmarszczenia brwi ojca.
A można z przebiegłości węża. Co mi dzieci wypomniały już będąc dorosłe.

Każdy wie, że największym przysmakiem dzieci jest tran. Taki w postaci
„czystej” czyli pity łyżeczkami prosto z butelki. Dzieci wprost
zabijają się aby dopchać się do owej butelki a moment, w którym
rodzice przystępują do AKTU UDZIELENIA ŁYŻECZKI TRANU jest
najważniejszym momentem tygodnia.
Sam nie lubiłem tranu, z dobrym chlebkiem czy bez, z solą czy bez,-
tran był wstrętny. Piłem go, bo rozumiałem, że jak każe „lekarstwo”, z
definicji „ma prawo” być wstrętny w smaku. Za to ja będę silny. No to
krzywiłem się i piłem te łyżki tranu. Który chłopak nie chciał być
silniejszy i móc dołożyć innemu, a to było (przynajmniej w mojej
głowie) jakoś tam zawarte w „obietnicy tranu.”
Mając własne dzieci opracowałem też ulepszoną strategię. Tran został
podniesiony w domu do poziomu NAJWIĘKSZEJ WYOBRAŻALNEJ NAGRODY. Lekcję
Marka Twaina odrobiłem na piątkę. Biedne dzieci poddane zostały praniu
mózgów i rzeczywiście udało się mi przekonać je o konieczności
nadzwyczajnych wysiłków w grzeczności i pilności w nauce aby „móc
zasłużyć” na łyżeczkę tranu w nagrodę.
Mając ponad dwadzieścia lat, w wesoły sposób, ale jednak z
nieukrywanym żalem do mnie, kilkoro z nich wypomniało mi moje
makiaweliczne postępowanie. Powiedzieli, że nigdy nie smakował im ten
tran, ale go pili, bo „skoro to miały być takie małmazje” to uważały,
iż to z każdym z nich musi być coś nie tak, skoro tego jakoś nie czują
na języku.

A szpinak z jajkiem sadzonym i ziemniaczkami plus zsiadłym mlekiem to
zarówno dla mnie jak i dla dzieci kwintesencja pysznego obiadku. Tym
razem bez prania mózgu.

Czy aby napewno? ;-) "

http://naukowy.blog.polityka.pl/2012/01/23/szpinakowe-sledztwo/


"Adam 2222
1 lutego o godz. 6:35

szpinak szpinakiem a w miedzy czasie okazało się ze tutaj, nasi
naukowcy bajerowali nas w sprawie Globalnego Ocieplenia. Stosując
metody typowe dla księży i religii.
To jak im teraz wierzyć choćby w sprawie szpinaku ?

W oparciu na więcej niż 30 000 stacji pomiarowych, potwierdzono ze
zwyżka temp na Ziemi skończyła się 15 lat temu w 1997r.
Dane te podane zostały bez wielkich fanfar w ostatnim tygodniu przez
Met Office i University of East Anglia Climatic Research Unit
(specjaliści od „hockey stick”

http://blogs.telegraph.co.uk/news/jamesdelingpole/100133247/children-just-arent-going-to-know-what-sun-is/
"

http://naukowy.blog.polityka.pl/2012/01/23/szpinakowe-sledztwo/


 ryzyk-fizyk
3 lutego o godz. 14:12

@Adam2222
Niech Pan nie wierzy w to co donosi brukowiec o wynikach pracy
naukowców, to kompletnie zmyślona historia, po prostu oszukańczy tekst
opublikowany przez nieetycznego dzinnikarza, kopiowany masowo przez
innych. Praca która rzekomo w artykule jest referowana przynosi
zupełnie inne wnioski. Jedno z dementi i informacja o tym jakich
informacji autorzy artykułu naukowego udzielili dziennikarzowi i co on
z tym zrobił jest np. tu:
http://metofficenews.wordpress.com/2012/01/29/met-office-in-the-media-29-january-2012/
Wyjątki:
:This article includes numerous errors in the reporting of published
peer reviewed science undertaken by the Met Office Hadley Centre and
for Mr. Rose to suggest that the latest global temperatures available
show no warming in the last 15 years is entirely misleading.
Despite the Met Office having spoken to David Rose ahead of the
publication of the story, he has chosen to not fully include the
answers we gave him to questions around decadal projections produced
by the Met Office or his belief that we have seen no warming since
1997.”

„The study found that the expected decrease in solar activity would
only most likely cause a reduction in global temperatures of 0.08 °C.
This compares to an expected warming of about 2.5 °C over the same
period due to greenhouse gases…”

http://naukowy.blog.polityka.pl/2012/01/23/szpinakowe-sledztwo/


" pies_harry    2 lata 3 mies. temu

Katowanie dzieci czymkolwiek jest idiotyczne, a źródłem mojej
informacji jest opinia pewnej pani doktor o specjalności endokrynolog.
Myślę, że lekarz specjalista, z racji skończonych dość trudnych
studiów i samego wymagającego zawodu pewną wiedzę mieć musi i chyba
nie jest rozsądne kwestionowanie jej przez laika.

Otóż wspomniana pani doktor (ciesząca się nota bene niezłą opinią w
moim mieście) powiedziała, że jeśli jakakolwiek potrawa budzi moją
niechęć, na zasadzie, że jej irracjonalnie, ale po prostu nie lubię -
najprawdopodobniej jest dla mnie w najlepszym razie pozbawiona
potrzebnych składników, w najgorszym nawet szkodliwa.

Każdy człowiek ma nieco inną gospodarkę chemiczną organizmu, nieco
inne niedobory i nadmiary - tak więc ustalenie diety optymalnej dla
wszystkich czy nawet większości ludzi jest niemożliwe. Weźmy same
kalorie. Każdy człowiek ma inne zapotrzebowanie na nie. Zależy to od
genów, dziennej aktywności i pewnie masy innych czynników. Tak, masy
też, oczywiście :) Dla jednego ta sama ilość kalorii będzie głodowa,
dla innego tucząca.

To samo tyczy się witamin i wszystkich innych składników. Ryby są...
każde dziecko wie - zdrowe. A co jeśli nie lubisz ryb? Pewnie twój
organizm ma jakiś problem albo z trawieniem ich, albo z przyswajaniem
jakiś składników w nich zawartych. Wniosek? Nie jedz ich. Gdyby były
dla Ciebie zdrowe, smakowałyby Ci.

W ten sposób postępuje każde zwierzę, a przynajmniej te zwierzęta,
które nie zostały świadomie bądź nieświadomie zepsute przez ludzkie
eksperymenty. W jaki sposób ludzkie eksperymenty mogą zepsuć naturalne
mechanizmy doboru pokarmu przez zwierzęta? To proste. Dodatki smakowe.
Gówniane karmy mają ich całe mnóstwo. A co one tak na prawdę robią?
Nic ponad oszukiwanie mózgu, że przyjmowany pokarm to coś innego niż w
rzeczywistości. Pachnie mięskiem - więc pewnie mięsko. A tu zonk.
Puste kalorie na przykład. Albo i zupełnie bezwartościowy czy
szkodliwy śmieć.

Moje psy i koty nie mają specjalnie ochoty na swoją zbilansowaną,
dietetyczną karmę. Czyżby im nie smakowała? Nic z tych rzeczy. Nie ma
prawa nie smakować, to dość wysoka półka karm, za tą cenę nikt by jej
nie kupił, gdyby nie zawierała tego, co ma zawierać.

Dlaczego nie wpieprzają jej aż się kurzy? Dlatego, że zdrowe zwierzę
je jak jest głodne i potrzebuje kalorii. Nie żre dla naszego
zadowolenia, żeby nam pokazać jak mu smakuje. Kot i pies to
drapieżniki. W taką zimę jak ta (jest kurde mróz tu) - zużywają na
wolności ogromne ilości kalorii, żeby utrzymać temperaturę ciała
wystarczającą do podtrzymania procesów życiowych. Porównywalną ilość
kalorii zużywają na polowanie na swoje pożywienie. Na co mają zużywać
tą energię przesypiając większość dnia w temperaturze 22°C? To
normalne, że miska z żarciem może stać. Owszem, inną karmę będą żarły
jak wściekłe, a przy okazji będą się pasły dorabiając się masy chorób
przy okazji.

Wracając do ludzi. Zaliczamy się do królestwa zwierząt, jesteśmy jak
najbardziej zwierzętami. Podobnie jak one mamy całą masę automatyki,
która została zaprojektowana przez miliony lat ewolucji w jednym celu
- przeżycia.

Na prawdę, przez miliony lat nie były potrzebne ani zwierzętom, ani
ludziom - porady dietetyków, aby się zdrowo odżywiać. Matkom nikt nie
mówił, czym, jak i kiedy mają karmić dzieci. A gatunek ludzki jakoś
nie wyginął. Prawdę mówiąc - wprost przeciwnie. Wyparł prawie całą
resztę i pleni się dalej w najlepsze.

Nie psujmy automatyki. Ona na prawdę została doskonale przetestowana
lepiej niż w każdym istniejącym laboratorium. Diety i np takie
odchudzanie są modne dziś. A tak przy okazji, nigdy nie mieliśmy tylu
otyłych ludzi. Za otyłość w dużej mierze odpowiada między innymi efekt
jojo i same diety.

Ale nie o tym chciałem. Jak coś nie ma smaku i zapachu nadawanego
sztucznie (uwaga na substancje wzmacniające smak jak benzoesan sodu) -
to jakość odżywcza tej rzeczy jest możliwa do bardzo rzetelnego
zbadania w prosty sposób. Mam na to ochotę - zdrowe. Nie mam ochoty -
lipa.

Dzieciak ma ochotę na słodkie? Znaczy się - potrzebuje cukru. Proste.
Porady pani doktor sprawdziłem w praktyce na sobie. Przestałem jeść
"zdrowe rzeczy", a zacząłem jeść to co mi smakuje. Efekt? Nie musiałem
już więcej odwiedzać żadnych lekarzy w związku z nudnościami i bólami
brzucha. Wiele lat borykania się z bardzo męczącym schorzeniem - i
takie proste rozwiązanie. Na marginesie: musiałem zanotować sobie, po
jakich rzeczach które jem i piję czuję się gorzej. I te wykreślić.
Okazało się, że głównym składnikiem na który ewidentnie mam alergię to
jeden z Exxx dodawany praktycznie do każdego sztucznie barwionego
napoju, a także większości jogurtów i smakowych napojów mlecznych. Do
tego oczywiście samo mleko. Niby testy alergiczne na laktozę niczego
ciekawego nie stwierdziły, ale odkąd ograniczyłem spożycie słodkiego
mleka do minimum - większość objawów zniknęła.

    Ardai    2 lata 3 mies. temu

    @pies_harry:
    "Mam na to ochotę - zdrowe. Nie mam ochoty - lipa."
    Kiedyś uważałem tak samo i była to nawet wygodna wymówka do
wchłonięcia opakowania ptasiego mleczka, więc chętnie zostanę
skorygowany, ale jest to jednak naiwne podejście.
    1. Nie ma żadnego mechanizmu, dzięki któremu organizm mógłby to
stwierdzić z góry. Nic mi nie wiadomo, byśmy byli w stanie wyczuć (o
smaku w ogóle nie wspominając) większość mikroelementów, a tym
bardziej jak organizm miałby wiedzieć, że np. manganu z brokułów to on
nie absorbuje.
    2. Nasze zmysły są tak niesamowicie podatne na wszelkie wpływy, że
nawet gdyby taki efekt występował, nie byłby zauważalny, zginąłby
wśród czynników o wiele większym znaczeniu dla naszych preferencji.
Wystarczy zabarwić białe wino na czerwono i każdemu będzie smakować
jak czerwone, powiedzieć przed spróbowaniem, że jest niedobre, to
będzie niedobre. Lubimy jedzenie, na którym się wychowaliśmy i nawet
zagraniczne potrawy przerabiamy na swoją modłę. Anegdotycznie - jeśli
lubiłeś mięso, ale przestałeś jeść z powodów moralnych, po dłuższym
czasie będzie zwyczajnie czuł do tego smaku odrazę. Mamy
supersmakoszy. Na wrażenia smakowe ma też wpływ konsystencja pokarmu.
Etc. itd. itp.
    3. O ile "każdy człowiek ma nieco inną gospodarkę chemiczną
organizmu, nieco inne niedobory i nadmiary" to przecież nie w takim
stopniu, żeby dla jednego brukselka była super zdrowa (uwielbia), a
dla drugiego bezużyteczna czy wręcz szkodliwa (nie smakuje). Tudzież,
żeby nagle z roku na roku zrobiła się zdrowa, kiedy komuś zacznie
smakować.

    Poza tym nie bardzo rozumiem osobistą anegdotkę - skoro jesz tylko
te rzeczy, które ci smakują, to czemu, w świetle tego posta, musiałeś
robić jakąś listę? W końcu powinny nie smakować, więc po co lista?

Ardai

    pies_harry    2 lata 3 mies. temu

    @Ardai:
    Myślę, że jeśli z roku na rok zacznie Ci coś smakować - nie ma w
tym nic dziwnego. Całkiem możliwe że zmieniła Ci się gospodarka
chemiczna. Jeśli czegoś Ci w organizmie brakuje, całkiem możliwe że
nagle zaczną Ci smakować produkty które to zawierają.
    A co do osobistej anegdotki - nie zawsze jadłem tylko te rzeczy
które mi smakują. Kiedyś się zmuszałem, a wcześniej byłem zmuszany
przez rodziców do jedzenia rzeczy które mi nie smakują. I po nich się
źle czułem.
    Co do picia - sztucznie barwione napoje są tanie. Zawsze były w
domu, i jak mi się chciało pić to je piłem. Nie dlatego, żeby mi
specjalnie smakowały, ale po prostu były pod ręką. Na początku nie
kojarzyłem, że zaczynam się źle czuć właśnie po ich wypiciu. Piłem je
codziennie, więc uznawałem bóle brzucha i mdłości za objaw jakiejś
choroby. Po wizycie u wspomnianego lekarza zacząłem po kolei odstawiać
i zastępować różne rzeczy. No i w przypadku tych napojów efekt był od
razu zauważalny. "

http://www.wykop.pl/link/1024459/szpinakowe-sledztwo-mit-o-zelazie-mit-o-przecinku-i-mit-o-popeye-u/?sR=2NIRc#comment-8519855


<Pop. w Wątku] Aktualny Wątek [Nast. w Wątku>
  • Szpinakowe sledztwo - mit na micie., ll <=