Autor: Tomasz Ganicz (toganicz_at_bilbo.cbmm.lodz.pl)
Data: Wed 09 Apr 2003 - 13:10:03 MET DST



Tak jak prosiliście byłem na wykładzie prof. Bema, który reklamowałem jakiś czas temu. Zobacz:

http://www.ptchem.lodz.pl/lodz/Bem.html

Oto w wielkim skrócie treść tego wykładu.

O samym uranie:

Zubożony uran jest produkowany na masową skalę w USA, Rosji i paru innych krajach. Jest to odpad przy produkcji uranu wzbogaconego, stosowanego masowo w elektrowniach jądrowych. Produkcja uranu wzbogaconego polega na przekształceniu uranu metalicznego w jego fluorek (UF6), który w formie gazowej jest następnie rozdzielany na frakcję z 5-cio krotnie zwiększoną ilością izotopów radioaktywnych i frakcję zubożoną zawierającą ok 40% izotopów radioaktywnych. Następnie obie frakcje się redukuje do czystego metalu, uzyskując uran wzbogacony i zubożony. Oczywiście, proporcje wzbogaconego do zubożonego są mniej więcej jak 1:5 - czyli na 1kg wzbogaconego przypada ok 5 kg zubożonego. Rocznie zubożonego produkuje się kilkaset ton i nie za bardzo do czego to wykorzystać. Zubożony uran jest bowiem też radioaktywny, choć jego radioaktywność jest dość niska - na poziomie 40% uranu naturalnego i kilku procent uranu wzbogaconego. Ta radioaktywność eliminuje jednak jakiekolwiek cywilne zastosowanie uranu w większej ilości i dlatego zubożony uran można praktycznie mieć prawie za darmo.
Zaletą uranu jest przede wszystkim jego gęstość - ok. 19 kg/dm3 (dla porównania Ołów ma gęstość 11.35 kg/dm3)

O szkodliwości zdrowotnej uranu:

Szkodliwość zdrowotna uranu wynika przede wszystkim z faktu, że jest metalem ciężkim, mogącym powodować raka i jest ona mniej więcej podobna do szkodliwości ołowiu. Uran atakuje te same organy co ołów - a więc przy wdychaniu zagrożone są płuca i układ nerwowy, a przy przy spożywaniu - nerki i wątroba.
WHO przyjmuje, że dozwolne stężenie uranu w wodzie pitnej to ok 30 miligramów na litr, zaś dozwolone stężenie w pyłach w powietrzu to ok 50 mikrogramów na m3 powietrza, przy czym przypadki faktycznych zachorowań obserwuje się dopiero przy co najmniej 10-cio krotnym przekroczeniu tych norm.
Podobno w Łódzkiej wodzie wodociągowej jest przeciętnie ok 15-16 miligramów uranu na litr, zaś w powietrzu norma jest trochę przekroczona. Zagrożenie radiologiczne powodowane przez uran naturalny (a tym bardziej zubożony) jest praktycznie pomijalne. Np: ładunek pocisków przeciwpancernych jakie miały na wyposażeniu amerykańskie czołgi (ok 10 pocisków z rdzeniem uranowym o masie ok. 0.3 kg), generował w sumie mniej więcej 1/3 wartości normalnego promieniowania tła. Praktycznie nikt inny (może oprócz pracowników magazynów z amunicją i fabryk w których się te pociski produkuje) nie mógł mieć większej styczności z tymi materiałami niż załogi amerykańskich czołgów.

O pociskach:

Uran jest w pociskach stosowany przez prawie wszystkie armie NATO i to na skalę masową. Najwięcej jest go w kierowanych przeciwpancernych pociskach powietrze-ziemia bo ok 3 kg w każdym. Oprócz tego są masowo stosowane w pociskach kierowanych ziemia-ziemia stosowanych przez czołgi oraz artylerię do zwalczania innych czołgów, oraz w amunicji do działek szybkostrzelnych, montowanych na śmigłowcach "Appache". Zaletą uranu jest jego wielka gęstość, dzięki której ma on ogromną siłę przebicia panecerzy, oraz fakt, że w momencie uderzenia w pancerz, na skutek wysokiej temperatury następuje zjawisko jego samorzutnego, wybuchowego utlenienia, powodującego niemal doszczętne zniszczenie wnętrza zaatakowanego czołgu.

Zagrożenie środowiskowe użycia tych pocisków wynikać może z dwóch faktów: 1. Pocisk, który trafił tworzy wewnątrz zaatakowanego czołgu areozol tlenków uranu i samego uranu. Większość (do 80%) tego areozolu osiada jednak wewnątrz czołgu, ok 20% wydostaje się w momencie wybuchu do atmosfery powodując wzrost stężenia uranu we wdychanych pyłach. 2. Pocisk, który nie trafił wbija się zazwyczaj w glebę (od 20 cm do 1 m, zależnie od kąta padania i rodzaju gleby) i najprawdopodobniej zostaje tam już na zawsze. Przy sprzyjających warunkach może on ulegać procesom korozji,
na skutecz czego tlenki uranu mogą przenikać do wód gruntowych.

W czasie operacji "Pustynna Tarcza", w obrębie Kuwejtu i terenów Iraku wokół Kuwejtu wystrzelono w sumie ok 260 ton zubożonego uranu. Jakieś 3/4 tej masy było zawarte w amunicji do działek szybkostrzelnych, które działają w ten sposób, że ponad 95% wystrzeliwanych pocisków nie trafia w cel, tylko grzęźnie w glebie. Pozostała 1/4 masy została wystrzelona w postaci pocisków kierowanych, których skuteczność szacuje się na jakieś 75%.
W sumie, można przyjąć, że jakaś 1/5 uranu zamieniła się areozole po trafieniu w cel, a reszta do dzisiaj zalega w glebie.

W przypadku Kuwejtu, ta gleba to prawie wyłącznie pustynne piaski, które raczej konserwują pociski i spowalniają ich erozję. Zagrożenie z ich strony w Kuwejcie jest więc pomijalnie niskie. Inaczej może być w Kosowie, ale o tym później.

Badania prof. Bema w Kuwejcie.

Prof. Bem był w Kuwejcie odpowiedzialny za stałe monitorowanie zmian stężenia uranu w glebie, powietrzu i wodzie. Badania zaczął w miesiąc po końcu wojny a zakończył po trzech latach. Próbki gleby były pobierane regularnie, co 3 miesiące z kilkuset losowo rozrzuconych miejsc na terenie całego Kuwejtu. Powietrze było stale monitorowane w kilkunastu punktach rozsianych głownie w gęściej zamieszkałych miejscach. Woda wodociągowa była stale monitorowana, we wszystkich systemach wodociągowych istniejących w Kuwejcie. Oprócz tego regularnie pobierano próbki wody morskiej, w pobliżu ujęć wody i bardziej uczęszczanych plaż. Gleba, woda i powietrze były badane na obecność uranu jako takiego, badano czy nie zmienia się znacząco jego skład izotopowy (co by mogło świadczyć o przenikanu zubożonego uranu do środowiska) oraz badano też poziom promieniowania wszystkich próbek.
Rząd Kuwejtu, który płacił za te badania bardzo chciał, żeby one dowiodły,
że zubożony uran przenika do środowiska, bo mógłby wtedy wystąpić o
fundusze na pomoc od rządu USA. Niestety (albo raczej stety) badania wykazały, że po wojnie w zatoce nie nastąpił znaczący wzrost żadnej z analizowanych wartości i wszystkie one utrzymywały się na poziomie norm WHO. Prof. Bem pokazał też tabelkę, z której wynikało, że np: przez cały okres kiedy prowadził on badania w Kuwejcie, stężenie uranu w wodzie, w Kuwejcie było niższe od jego stężenia Łodzi.

Na pytanie dlaczego stężenie uranu w wodzie w Łodzi nieco przekracza normę WHO (ale jest grubo poniżej faktycznego ryzyka zdrowotnego) prof. Bem nie potrafił odpowiedzieć i stwierdził, że to wymagałoby bardzo kosztownych badań ujęć wodu i stanu całego systemu wodociągowego, które niespecjalnie jest sens podejmować, bo zagrożenia zdrowia i tak z tego powodu nie ma.

Inne badania:

Na koniec prof. Bem krótko omówił inne badania związane z zagrożeniem uranem. Faktycznie najbardziej zagrożonymi osobami wchłonięcia dużych dawek uranu byli żołnierze siedzący wewnątrz zaatakowanych czołgów. Nie wiadomo ilu z tych żołnierzy przeżyło po stronie Irackiej, ale szacuje się, że niewielu. Brak rozdzielenia przedziału z uzbrojeniem od reszty wnętrza pojazdu w czołgach T-52 i T-74 stosowanych przez armię Iracką spowodowało, że niemal zawsze ekspolodowała ona w momencie trafienia przez amerykański pocisk, co redukowało szansę przeżycia załogi tych czołgów niemal do 0.
Uratowało się natomiast 140-kilku członków załóg czołgów amerykańskich, których wyciągnięto żywych po tym jak zostali ostrzelani przez "friendly fire". Amerykańskie czołgi mają grodzie oddzielające przedział z amunicją, dzięki czemu nawet po trafieniu uranowymi pociskami część załóg miała szansę przeżyć. Z tej liczby 140-kilku osób zmarła jak dotąd jedna, ale na chorobę nie związaną zupełnie z uranem. Cała grupa jest stale pod obserwacją medyczną i jak dotąd nie stwierdzono u nich żadnych objawów chorobowych, które dałoby się powiązać z zatruciem uranem lub wpływem działania zwiększonej radioaktywności.

Analogiczne do przeprowadzonych do prof. Bema badań w Kuwejcie są obecnie prowadzone w Kosowie, przez grupę naukowców opłacanych przez UNICEF. Mimo,
że w Kosowie użyto znacznie mniej pocisków uranowych (ok. 60-70 ton)
istnieje tam większe zagrożenie przenikania uranu do wód gruntowych z rdzewiejących pocisków zalegającyh w glebie ze względu na zuepłnie inny klimat niż w Kuwejcie. Mimo to, jak dotąd ta grupa nie zanotowała wzrostu stężenia uranu w glebie, wodzie pitnej i powietrzu. Oprócz tego w Kosowie UNICEF objął też całą ludność tego kraju stałym badaniom epidemiologicznym  i jak dotąd nie stwierdzony wzrostu zachorowalności na żadne choroby które można by powiązać z uranem. Część z tych osób cierpi na różne choroby związane z przeżyciami wojennymi - ale są to raczej skutki ogólnych urazów
psychicznych i fizycznych niż choroby które dałoby się wiarygodnie powiązać z dawką jednorazowo wchłoniętego areozolu tlenków uranu.

Plotki, jakoby w polskim kontyngencie wojskowym zanotowano nienormalny wzrost zachorowalności na białaczkę to także, zdaniem prof. Bema bujda. Przez ten kontyngent przewinęło się ok 65 000 ludzi, z czego na białaczkę zachorowało jak dotąd 11 osób. Jest to teoretycznie dwa razy więcej niż wynikałoby z ogólnej statystyki dla ludności w Polsce (niecałe 10 zachorowań rocznie na każde 100 000 ludzi), ale biorąc pod uwagę, że 95% tego kontyngentu to byli mężczyźni w wieku 20-45 lat, którzy są wg. statystyk niemal dwukrotnie bardziej narażeni na zachorowanie na białaczkę niż średnio populacja - wynik 11 osób na 65 000 bynajmniej nie wykracza poza statystyczną normę.

Ufff no to tyle.

Powyższy tekst jest streszczeniem wykładu prof. Bema, napisanego na podstawie moich odręcznych notatek. Świadomie starałem się niczego nie komentować od siebie. Mogą tu też być różne drobne przekłamania w konretnych wartościach liczbowych, jak to zawsze przy szybkim notowaniu w trakcie wykładu.

Tomek Ganicz.


To archiwum zostało wygenerowane przez hypermail 2.1.7 : Thu 08 May 2003 - 15:00:39 MET DST