W dniu 2018-02-06 o 12:19, pueblo pisze:
Muszę to napisać, bo na pewno będę pamiętać, że pisałem o tym na newsach
- taki pokrętny pamiętnik - a może komuś się przyda.
Metoda nie sprawdzona osobiście, dziś przeczytałem, jak uniemożliwić w10
instalowanie dużych aktualizacji i otrzymywać nadal wszystkie inne
aktualizacje. Uroczy sposób świadczący, że nic się od lat nie zmieniło
(jeśli działa)
Wystarczy w katalogu systemowym utworzyć dwa pliki:$WINDOWS.~BT i
Windows10Upgrade oraz nadać im atrybuty -r -a.
Po czym za dwa lata się zdziwisz, że żadna aktualizacja nie będzie się
chciała zainstalować.
Właśnie dziś skończyłem walkę w W10 v.1511(upgrade z W7) na jednym z
komputerów, który miał zablokowane aktualizacje w usługach i tak sobie
od czasu do czasu działał jako rezerwa. Ze dwa tygodnie temu zaszła
potrzeba przywrócenia go do pełnego użytku jednak nic się nie dało na
nim zrobić bo w każdej przeglądarce wywalał informacje, że system jest
nieaktualny i jedynie co to proponował update.
Niestety update nie przechodził w żaden sposób, a M$ było przykro z tego
powodu, jedynie co wyświetlał, to błąd, którego numeru już nie pamiętam,
ale na stronach z pomocą M$ nic konstruktywnego na ten temat nie znalazłem.
Za to gdzie indziej doczytałem, że partycja 'recovery' dla W10 powinna
mieć przynajmniej 350MB a u mnie miała 330. Powiększyłem ją do około
1000MB i nadal nie dało to rezultatu, nawet WSUS offline się poddał.
Porównałem sobie wielkość partycji na innym kompie i wyszło mi, że
partycja 'boot' też jest chyba za mała bo ma tylko 30MB a powinna mieć
coś koło 100MB. Powiększyłem też i tą partycję i dopiero wtedy
aktualizacje przeszły, a na wszystko zmarnowałem 2 dni, bo każda próba
aktualizacji ściąga kilkanaście GB danych po czym Windows kasuje
wszystko i całą procedurę ściągania danych i aktualizacji trzeba
przechodzić od nowa.
Wygląda na to, że któraś z wcześniejszych aktualizacja po drodze,
zwiększa wielkość partycji 'boot' i 'recovery' na co ten mój komp się
nie załapał, a obecnie było tam za mało miejsca.
|