Re: zmywanie barwnikow:(

Autor: Karolina Onderko <nanorurka_at_op.pl>
Data: Mon 27 Mar 2006 - 10:07:14 MET DST
Message-ID: <001601c65175$75e4f300$037010ac@dziombi>
Content-Type: text/plain; format=flowed; charset="iso-8859-2"; reply-type=original

>> Macie komfortowe warunki. Państwo gwarantuje wam świstki na wszelakie
>> odczynniki po które nawet nie musicie się samodzielnie fatygować bo od
>> czego są robole: asystenci , laboranci, księgowi etc.

Nie pamiętam tej wypowiedzi, ale trafiłeś jak kulą w płot. Odczynniki
docierały u mnie najdalej na parter. Następnie należało je wtargać na
wysokie II piętro (zabytkowy budynek, bez windy). Przy cięższych rzeczach
(zespól damski) trzeba był prosić o pomoc studentów. 8-kilowy termos z
ciekłym azotem to już sama musiałam targać co rano do góry przez trzy
kondygnacje. Przed remontem, kiedy z pomieszczeń trzeba było powynosić szkło
i odczyniki, zasuwały przy tym pani mgr (asystent) i pani dr (adiunkt).
Babranie się w myciu naczyń (nieraz chromianką, rozpuszczalnikami) jest
wyłącznie zadaniem osoby, która wykonuje eksperyment. Łącznie z
habilitowanymi, jeżeli prowadzą akurat pracę samodzielną, bez pomocy
doktorantów.
Administracja? Zapomnij. Pracownik uczelni sam musi znaleźć producenta,
porównać oferty cenowe, dostarczyć to do działu zamówień, a jeśli łaskawie
dostanie zezwolenie na zakup, złożyć zamówienie. A jeśli odczynik z
zagranicy, to jeszcze przynieść tłumaczenie faktury na polski, bo panie z
księgowości nie rozumieją (!!!).
Skąd Ty wziąłeś tych laborantów i asystentów...?

Karolina
Received on Mon Mar 27 10:07:22 2006

To archiwum zostało wygenerowane przez hypermail 2.1.8 : Mon 27 Mar 2006 - 10:12:01 MET DST